poniedziałek, 24 grudnia 2012

Dziewięć

Za każdym razem gdy Lou próbował się do mnie zbliżyć ja się odsuwałam. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Zakochałam się w nim. Przyznaję bez bicia. Chcę z nim być i to bardzo, ale nie widzę dla tego związku przyszłości skoro on mi nie ufa. Serce mówiło mi "Zostań, Jessica!" a rozum mówił "Zostaw go! Nie ufa ci, to nie ma najmniejszego sensu!". Chyba mimo wszystko posłucham serca. Nie mogłabym od niego odejść. Przecież to pierwsza nasza kłótnia.
 - Skarbie, ja przepraszam. - powiedział i znowu próbował mnie przytulić. Tym razem się nie opierałam.
 - Czemu pomyślałeś, że coś mnie z nim łączy? - spytałam.
 - Nie wiem. Wyglądałaś tak jakbyś czuła do niego coś więcej. Jakby nie był tylko "kolegą".
 - Bo nie jest. Drake był moim najlepszym przyjacielem, ale się wyprowadził.Dzisiaj zobaczyłam go pierwszy raz od kilku lat... Moje zachowanie było zupełnie normalne. - powiedziałam.
 - Już ci wierzę. - powiedział i zbliżył swoje usta do moich.
Złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Tak, ale ja chciałam więcej.Zaczęliśmy się całować coraz namiętnej, a nasze języki wykonywały już taniec... miłości? Chyba tak... Nagle drzwi odtworzył nie kto inny jak mój brat. Niall miał bardzo dziwną minę. Jego twarz zmieniała kolory z prędkością światła. Ze zwykłego naturalnego koloru stała się różowa, potem purpurowa i na koniec czerwona. Wiedziałam, że zaraz wybuchnie więc chcąc tego uniknąć wybiegłam z tej  łazienki. Zbiegłam po schodach na dół i wbiegłam do jednej z sal. Liczyłam na to, że już dzisiaj mnie nie znajdzie. Przez przypadek wpadłam na Liama.
 - Szukaliśmy cię. Wiesz? - powiedział.
 - Tak, Niall mnie znalazł i Lou przy okazji też. - odpowiedziałam sucho.
 - Czemu płakałaś?- spytał
 - A czy to ważne? Masz przecież swoje problemy! Dlaczego interesujesz się moimi?
 - Mi możesz zaufać. Chodź. Wyjdziemy na zewnątrz i mi wszystko opowiesz, okay? - spytał.
 - Dobrze.
Przedarliśmy się przez tłum, który zmierzał już na dziedziniec i wyszliśmy przed pałacyk w którym odbywała się impreza. Przed rozpoczęciem rozmowy z Liamem wyjęłam jednego papierosa i go odpaliłam. Nie obchodziło mnie już to, że może coś powiedzieć Niallowi. Musiałam się po prostu odstresować.
 - Kojarzysz chłopaka, którego przytuliłam z pół godziny temu? - Li tylko pokiwał głową. - Louis to widział i myślał, że coś mnie z nim łączy. Chciałam mu to wyjaśnić. Tak na spokojnie. Poszliśmy do łazienki, bo tylko tam było cicho. Zaczęłam mu tłumaczyć, że z tamtym chłopakiem mnie nic nie łączy. Niestety mi nie wierzył. Zabolało mnie to, że nie ma do mnie zaufania i się rozpłakałam. Chyba zrobiło mu się odrobinę głupio, że mnie zranił. Chciał mnie przeprosić, przytulić. Na początku się odsuwałam. Potem górę wzięła opinia mojego serca i tak się złożyło, że zaczęliśmy się całować. Wszedł Niall, zaczął zmieniać kolorki, a ja uciekłam bo nie chciałam z nim o tym rozmawiać. Koniec historii. - powiedziałam i dopaliłam papierosa.
 - Czyli, że ty jesteś z Lou, Niall o tym nie wie, wy się pokłóciliście, a potem się pogodziliście, a teraz ty nie chcesz nic wyjaśnić swojemu bratu. Nie uważasz, że to trochę dziwne? Co Niall mógłby ci powiedzieć? - zadał mi pytanie.
 - Chodzi mi raczej o to, że Niall jest typowym starszym braciszkiem. Woli żebym miała chłopaka w swoim wieku itp. Nie rozumiem go, a nie chcę się z nim znowu poważnie pokłócić. Przecież to tylko kilka lat! - wyjaśniłam najprościej jak się da.
Liam zrobił dziwną minę, ale się nie odezwał. Wyglądał tak jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie wiedział czy może. Po kilku minutach chyba zauważył, że ta cisza zaczyna mi ciążyć, bo odezwał się do mnie.
 - Może wejdziemy do środka?
 - Jasne...
Było już trochę po północy. Śnieg padał, a ja wciąż unikałam mojego starszego brata. Za każdym razem, gdy go widziałam umykałam w jakieś inne miejsce. Po kolejnej godzinie dopiero odnalazłam Lou. Złapaliśmy się za ręce i poszliśmy jak najdalej od reszty ludzi.W tej chwili rozmawialiśmy już o wszystkim i o niczym. Czy to możliwe, że się zakochałam? Chyba tak. Byłam w Louisie na zabój zakochana. Bezwarunkowo i nieodwołalnie.

-------------------------------------------------------------------------
Wreszcie nasmarowałam ten rozdział. Nie jest jakoś specjalnie udany, ale chyba nie jest też najgorszy ;) Cieszę się, że podobają się wam moje wypociny i, że je czytacie. Teraz tak z innej beczki. Życzę wam szczęśliwych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie udany.

sobota, 8 grudnia 2012

Osiem

Jechaliśmy już dobre pół godziny za długo. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego jeszcze nie dotarliśmy i dlaczego mam wrażenie, że zataczamy koło. Już chyba dziesiąty raz przejeżdżaliśmy obok znaku ograniczenia prędkości.Na 100% coś było nie tak. Zerknęłam jeszcze raz na mapę, którą trzymałam w ręce. Przecież dobrze skręciliśmy. Przynajmniej tak myślę. Nie widzę tutaj żadnej innej bocznej drogi. Harry się zatrzymał.
 - Dlaczego zatrzymałeś samochód? - spytałam.
 - Po pierwsze dobrze wiesz, że kręcimy  się w kółko, po drugie chcemy rozprostować nogi, a po trzecie chyba niektórzy muszą się odlać. - powiedział i spojrzał na mojego brata.
 - Niepotrzebnie piłem trzecią colę. - powiedział Niall i wybiegł z auta w stronę krzaków.
Ja także wyszłam z auta i przeszłam się kawałek. Po drodze rozglądałam się na boki. Miałam nadzieję, że może gdzieś zobaczę jakiś drogowskaz który wcześniej przegapiliśmy lub jakąś "ukrytą" drogę. Odeszłam już spory kawałek od samochodu, ale chyba nikt nie zwrócił uwagi na to, że sobie poszłam. Postanowiłam, że przejdę jeszcze 20 metrów i wrócę z powrotem. Dwa, pięć, dziesięć...
 -Aaaa!!! - krzyknęłam przerażona, gdy metr przede mną przebiegł wielki jeleń. Nagle wyskoczył z zarośli i najzwyczajniej w świecie przebiegł na drugą stronę ulicy. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi. Momentalnie znaleźli się przy mnie chłopcy.
 - Ooo... Widzieliście tamtą drogę? - spytał nagle Liam.
 - Wydaje mi się, że to w nią powinniśmy skręcić.- powiedział Zayn.
Po chwili znowu znaleźliśmy się w samochodzie. Okazało się, że droga, którą zauważył Li była właściwa i dojechaliśmy w niecałe dwadzieścia minut. Właściwie to impreza już nieźle się rozkręciła. Kilka wstawionych panienek zaczęło przymilać się do chłopaków. Szatynkę w przebraniu piratki, która podrywała Lou miałam ochotę wytargać za te jej długie kłaki.Podeszłam do chłopaka i pociągnęłam go za rękę w stronę jednej z sal. Tak, były trzy sale. Jedna "Wielka sala" i dwie mniejsze. My chyba znaleźliśmy się w tej wielkiej.Wszędzie roiło się od przebierańców, a pomiędzy nimi chodzili kelnerzy z tacami i podwali gościom różne trunki. Wzięłam dla siebie i Lou kieliszek szampana. Zaczęliśmy pić i po jakiejś godzinie cała nasza piętka była kompletnie pijana. Tak, piątka bo Liam nie może pić alkoholu. Miałam wrażenie,  że przyjechał z nami po to żeby nas pilnować... Zbliżała się godzina 23:30. Na scenę wszedł jakiś facet. Miał spory brzuch, krzaczaste wąsiska i prawie zero włosów na głowie.
 - Witam wszystkich balowiczów. - powiedział. - Za 30 minut zapraszam wszystkich na dziedziniec. Zostaną tam wypuszczone fajerwerki i razem rozpoczniemy nowy rok! Miłej zabawy. - dokończył i zszedł ze sceny w stronę stolika przy który siedziała chyba jego żona, córka i dwoje synów.
Miałam wrażenie, że jednego z nich gdzieś już widziałam. Był raczej w moim wieku, miał średniej długości  włosy, i bardzo ładne oczy. Jestem pewna, że gdzieś go już widziałam. Chłopak chyba dostrzegł, że mu się przyglądam bo też zerknął w moją stronę. Powiedział coś do brata i zaczął iść do mnie.
 - Cześć Jess. - powiedział nie znajomy.
 - My się znamy? - spytałam.
 - Drake Williams. Przyjaźniliśmy się od czwartej klasy podstawówki do drugiej klasy gimnazjum. Nie mów, że  nie pamiętasz.
 - Chwilka... Już kojarzę! Twoi rodzice się rozwiedli i wyprowadziłeś się z mamą do Ameryki. Twój ojciec znalazł nową żonę i mieszka nadal tutaj. O mój Boże! Drake myślałam, że już cię nigdy nie spotkam. - rzuciłam się chłopakowi na szyję. 
 - Nie spodziewałem się takiego powitania. - przyznał.
Spojrzałam w stronę Louisa. Miał minę jakby ktoś jeździł mu żyletką po całym ciele. Musiał bardzo dziwnie odebrać to co się stało przed chwilą. Przeprosiłam starego przyjaciela i podeszłam do Lou i reszty chłopaków. Chciałam pocałować Lou w policzek żeby się już nie martwił, ale się odsunął. Pociągnęłam go za rękę i zaprowadziłam aż do łazienki. Chciałam żeby wyjaśnił mi swoje absurdalne zachowanie.
 - Więc....
 - Więc idź do tamtego chłoptasia. Mogłaś powiedzieć, że lecisz na dwa fronty to bym się nie angażował.
 - Myślisz, że Drake cokolwiek dla mnie znaczy?! To tylko mój stary przyjaciel!
 - "Przyjaciel", a jednak wyglądało to odrobinkę inaczej. Możesz mi powiedzieć dlaczego ci nie wierzę? - spytał retorycznie.
 - Szczerze mówiąc? Nie mam pojęcia. Myślałam, że mi ufasz i rzeczywiście mnie kochasz. Tak jak mówiłeś. Jaka ja byłam głupia... - powiedziałam i zaniosłam się płaczem.
Louisowi od razu zmieniła się mina. Wyglądał tak jakby się czegoś wstydził. Podszedł do mnie i chciał mnie przytulić. Tym  razem to ja go odepchnęłam. Skoro mi nie ufa to jaki to ma sens?