piątek, 15 lutego 2013

Dwanaście

W szpitalu w razie czego zastali Niall, Liam i Zayn. Obiecali, że gdy Jess się obudzi to zadzwonią. Ja byłem już w drodze do domu. Bardzo jestem ciekaw co  robi teraz Louis i czy Eleanor wiedziała o przekręcie jego i Niall'a. Gdy wrócę do domu buźka mojego przyjaciela już raczej nie będzie aż tak śliczna. Wjeżdżając na podjazd przy domu zobaczyłem, że Lou i Eleanor się gdzieś wybierają. O nie! Muszę go jeszcze teraz dopaść. Zgasiłem silnik i wyskoczyłem z wozu. Podbiegłem do faceta i jeszcze raz uderzyłem go z pięści.
 - Za co to do cholery jasnej?! - spytał wkurzony Louis.
 - A co? Nie widziałeś karetki przed naszym domem? Nie byłeś może przypadkiem w łazience Jessie? Nie widziałeś w jakim była stanie po usłyszeniu waszej rozmowy? - spytałem retorycznie.
 - A ty co? Wziąłeś sobie za punkt honoru odstawienie rycerza w złotej zbroi? Nie moja wina, że była na tyle głupia żeby zrobić coś takiego.
 - A więc to ona była głupia? Jesteś jednak pewny, że nie ty i jej brat, gdy wymyślaliście ten pieprzony podstęp?
 - Louis, o co tutaj chodzi? - włączyła się lekko wystraszona El.
 - O nic. - odpowiedział krótko swojej dziewczynie.
 - Oj, ja ci powiem o co chodzi Eleanor. Więc twój cudowny chłopak przez cały czas w Irlandii rozkochiwał w sobie siostrę Niall'a. Ale to był oczywiście podstęp tej dwójki. Louis zranił tej dziewczynie serce tak mocno, że wylądowała w szpitalu! - wyjaśniłem.
 - Jak mogłeś mi to zrobić Harry?! - powiedział Louis, podszedł do mnie i przywalił mi z pięści w twarz.
Nie pozostawałem mu dłużny. oddawałem za każdym razem. Zaczęliśmy się szarpać, okładać pięściami. El bez przerwy krzyczała żebyśmy przestali. W końcu się chyba na serio wkurzyła i musiała zadzwonić na policję.Teraz ja ze strużką krwi cieknącej z nosa i Louis z podbitym okiem zostaliśmy "wpakowani" do radiowozu. Zawieziono nas na komendę policji i zebrano zeznania. Dostaliśmy oboje po dobie aresztu, a to i tak najmniej surowa kara jaką mogli nam wymierzyć. Zostaliśmy umieszczeni w dwóch osobnych celach, ale obok siebie. Mogliśmy spokojnie posyłać w swoją stronę różne docinki, ale jakoś się powstrzymywaliśmy. Około 19:00 przyszedł jeden z policjantów.
 - Jesteście wolni. Ktoś wpłacił za was kaucję. - powiedział potężny mężczyzna z wąsami.
Zostaliśmy wyprowadzeni, a czekał na nas nie kto inny jak Niall.
 - Dzięki. - burknąłem i wyszedłem za drzwi. Do szpitala było stąd nie daleko. Nie czekając na chłopaków poszedłem prosto do Jess. Chciałem sprawdzić jak się czuje. Szedłem nie więcej niż piętnaście minut. Wchodząc do wielkiego budynku minąłem się z Zaynem.
 - Idziesz do Jessici?
 - Tak, ja ona się czuje? - spytałem przyjaciela.
 - Wybudziła się z pół godziny temu. Właśnie miałem jechać do domu, żeby ci powiedzieć. - odpowiedział mulat. - Tak właściwie to skoro tu jesteś to poproś jeszcze żeby ci nastawili nos. Chyba Lou ci go złamał.- powiedział Zayn i wyszedł.
Zrobiłem tak jak poradził. Najpierw poszedłem do lekarza. To chyba prawda, że głupi ma szczęście, bo obejrzeć mój nos przyszedł doktor, który zajmuje się Jessicą.  Trzeba było mi opatrzyć i nastawić nos. Rzeczywiście był złamany. Ale nie było to aż tak złośliwe złamanie i dało się nastawić mój nos w zupełną chwilkę. Po tym całym przedstawieniu spytałem o Jess.
 - Cóż. Dziewczyna czuję się już lepiej i niedawno się obudziła. Może pan do niej wejść, ale tylko na chwilkę. Nie może się denerwować i przemęczać. - odpowiedział mi miły lekarz.
 - Dziękuję.
Od razu udałem się do sali w której leżała dziewczyna. 312, 314.. jest! Sala numer 316. Drzwi były lekko uchylone. Zajrzałem przez nie do środka. Jessica miała głowę odwróconą w stronę okna i wyglądała na smutną. Stałem tak jeszcze przez krótką chwilę i zastanawiałem się czy na pewno wejść.
 - Po prostu podejdź, nakrzycz na mnie i będę miała to z głowy. - powiedziała Jess, ale jej głowa wciąż skierowana była w stronę okna.
 - Jak ty...
 - Odbijasz się w szybie, Harry. - powiedziała i dałbym uciąć sobie rękę, że się lekko uśmiechnęła.
 - To wszystko wyjaśnia. - odpowiedziałem jej. - Nie mam zamiaru na ciebie krzyczeć. Chcę ci ci tylko coś powiedzieć, dobrze? - w odpowiedzi pokiwała głową.
Usiadłem na krześle, które stało obok jej łóżka i złapałem ją za rękę. Nie zabrała jej.
 - Na początek powiedz mi dlaczego to zrobiłaś? - zacząłem.
 - Bo myślę, że to musi być dowód na to, że takiej dziewczyny jak ja nie można pokochać. Najpierw Dean, teraz Louis. Żaden z nich nie kochał mnie szczerze. Za każdym razem był to jakiś przekręt. Miałam tego dość. Nie chciałam żeby ktokolwiek, kiedykolwiek mnie jeszcze ranił. To na serio bardzo boli. - odpowiedziała i po jej policzku spłynęła łza.Od razu ją otarłem. Nie chciałem znowu patrzeć na jej łzy.
 - To wcale nie jest tak, że nikt cię nie kocha. - powiedziałem jej. - Jesteś piękna, zabawna i niesamowita. Jest pewnie masa facetów, którzy chcieliby teraz być z tobą. Nie załamuj się z powodu Louis'a. Jest głupi. Ulega każdemu wpływowi. Nie mówię, że masz ich nienawidzić. Niall cię kocha. Jesteś jego siostrą. Na pewno mu na tobie zależy.
 - Dzięki Harry, ja...
 - Proszę wyjść. Koniec odwiedzin. Można przyjść jutro. - powiedziała niska pielęgniarka.
Posłusznie wstałem, ale przed wyjściem pocałowałem Jess jeszcze w czoło.
 - Do zobaczenia. - powiedziałem.
Wychodząc natknąłem się na pięć moich fanek. Każda chciała mój autograf i zdjęcie ze mną. Pierwszy raz w życiu nie miałem na to ochoty. Mimo mojego braku chęci zrobiłem to o co mnie prosiły. Musiałem niestety pojechać autobusem. Przecież przyszedłem tu na piechotę prosto z komisariatu...W autobusie sytuacja się powtarza. Rozdałem parę autografów, zrobiłem se z fankami kilka zdjęć i usiadłem znów  na swoim miejscu. Jeden przystanek, drugi... na trzecim dosiadła się do mnie jakaś dziewczyna. Na oko siedemnaście lat, brunetka, miała duże brązowe oczy i słuchawki w uszach. Wydawało się, ze nie zwróciła najmniejszej uwagi na to obok kogo siada. Przy czwartym przystanku zdjęła słuchawki i myślałem, że od razu się zacznie.
 - Cześć - powiedziała nieznajoma. - Ty jesteś Harry? - spytała.
 - Tak , chcesz autograf czy coś? - spytałem od niechcenia.
 - Już sobie tak nie pochlebiaj. Nie jestem fanką waszego zespołu, ale rozpoznaję takie osoby. - powiedziała i się uśmiechnęła. - Jestem Ronnie.
 - Aha, czyli Veronica? Ładnie. Gdzie mieszkasz? - zapytałem.
 - Jeszcze dwa przystanki i będę pod domem. - odpowiedziała.
 - Wiesz, że ja też? Może do nas wpadniesz? - - zaproponowałem.
 - Bardzo chętnie.

-------------------------------------------------------------------------------
Hej ;) Jest wreszcie nowy rozdział. Jak zauważyliście, pojawiła się nowa postać. Powiem wam tylko tyle, że będzie miała ona wpływ na wydarzenia, które nastąpią w następnych rozdziałach. Dziękuję wam za to, że jesteście i, że chcecie czytać to co piszę ;*

poniedziałek, 11 lutego 2013

Info

Hej;) Przepraszam, że nie opublikowałam jeszcze rozdziału. Niestety po chorobie mam dużo do nadganiania w szkole i ciągle nie mam czasu na dokończenie rozdziału. Jednak postaram się napisać go do końca tego tygodnia. Poza tym dziękuję wam za miłe komentarze. Motywujecie mnie do dalszego pisania. Bardzo was proszę, jeśli coś wam się nie podoba, napiszcie o tym na mój e-mail lub twitter. Jeśli chcecie, możecie pisać na :
snooki1999@interia.pl
lub twitter:
@SweetheartRoxii

Jeśli chcecie to pytajcie mnie na Asku:

http://ask.fm/RoxiSweetheart

Dziękuję ;***

niedziela, 3 lutego 2013

Jedenaście

"Harry"
Leżałem na łóżku w swoim pokoju i odbijałem piłkę o sufit. Nie miałem kompletnie co robić. Z pokoju obok słyszałem dość głośną wymianę zdań. Był tam chyba Lou i Niall.O coś się kłócili, ale o co? Wytężyłem trochę swój słuch i już wiedziałem o co chodzi. Byłem wstrząśnięty. Lou nie jest zakochany w Jess? To trochę dziwne, myślałem, że specjalnie dla niej zerwał z Eleanor. Chyba kłamał. Z tej rozmowy można wywnioskować, że była to tylko "przysługa" oddana Niallowi. Wstałam z wygodnego łóżka, otworzyłem drzwi i wyjrzałem na hol. Dostrzegłem zapłakaną i załamaną Jess, która właśnie podnosiła się spod drzwi pokoju jednego z moich przyjaciół i już zmierzała do swojej sypialni. Nie wiedziałem co zamierza zrobić. Pomyślałem sobie tylko, że muszę jej pomóc. Pocieszyć ją, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ruszyłem za nią. Zatrzymałem się przed jej pokojem i usłyszałem dość głośnie szlochanie przeplatane z muzyką. Zacząłem pukać do drzwi. Nie odpowiadała mi. Nie pozwoliła mi wejść, ale wiedziałem, że muszę to zrobić. Otworzyłem powoli drzwi i zajrzałem do środka. Wszędzie porozrzucane były kosmetyki i inne rzeczy, które wcześniej znajdowały się pewnie w kosmetyczce dziewczyny. W sypialni jej nie było. Zauważyłem, że drzwi od łazienki są delikatnie uchylone. To tam musiała być, ale co ona głupiego znów zrobiła w rozpaczy? Teraz już nie słyszałem żadnego dźwięku. Żadnego poza coraz cichszym graniem muzyki. Utwór się kończył, a ja jak najszybciej pobiegłem do miejsca w którym musiała się znajdować Jessica. To co zobaczyłem mogło nieźle wystraszyć. Osiemnastolatka leżała na ziemi w małej kałuży krwi. Swojej własnej krwi, która ciekła z jej nadgarstków. Gdy traciła przytomność z jej ręki musiała wypaść żyletka. To nią sobie to wszystko zrobiła. Moja reakcja była szybka. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wystukałem numer na pogotowie. Po tym wybiegłem z pokoju i pobiegłem do Louisa i Nialla. Jeden znich siedział już w swoim pokoju, gdzie przytulał się z Eleanor. Wszedłem tak jak gdyby nigdy nic i przywaliłem mu z pięści w twarz.
 - Dziękuję, cześć Eleanor. - powiedziałem i wyszedłem.
Teraz zmierzałem do pokoju drugiego z chłopaków. Powtórzyłem czynność, ale Niall jakoś na to zareagował.
 - Za co to? - spytał zdezorientowany, zatrzymując krwotok z nosa.
 - Chcesz zobaczyć? - spytałem. - No to proszę za mną.- powiedziałem wściekły i wyszedłem z pokoju.
Zmierzałem już do sypialni Jess. Nie oglądałem się nawet za siebie, bo słyszałem ciężkie kroki Niall'a. Otworzyłem drzwi od łazienki i moim oczom znów ukazał się ten makabryczny widok. Piękna dziewczyna z rozmazanym przez słone łzy makijażem, w kałuży swojej własnej krwi z pociętymi nadgarstkami. Spojrzałem na Niall'a. Osunął się na podłogę obok swojej siostry i zaczął płakać. Mruczał pod nosem "Nie, nie. Dlaczego ona to zrobiła?" . Chciałem mu odpowiedzieć, ale usłyszałem nadjeżdżającą karetkę. Szybko się uwinęli. Zbiegłem po schodach na dół i wpuściłem czterech mężczyzn do środka. Poprowadziłem ich z powrotem do miejsca w którym Jessica chciała odebrać sobie życie.Wzięli ją na nosze i zanieśli do karetki. Ja i Niall szliśmy za nimi, a zszokowany Louis nadal stał w drzwiach.
 - Panowie to rodzina? - spytał jeden z funkcjonariuszy, a my obaj pokiwaliśmy głową. Wiem, że nie jestem jej rodziną, ale ona jest dla mnie BARDZO ważna. Wsiedliśmy do wozu i odjechaliśmy. Z Jessicą musiało być bardzo źle. Karetka jechała na sygnale. Byłem całkiem wyłączony. Wszystkie emocje, które zawitały w domu musiały tam zostać. Gniew zelżał. Niall najwidoczniej nie wiedział co może zrobić jego siostra. Nie wiedział, że może chcieć się zabić. Najbardziej zdziwiło mnie jednak zachowanie Lou. Nigdy nie myślałem o tym, że mój najlepszy przyjaciel może zrobić coś takiego. Przyczynić się do zranienia tak cudownej dziewczyny jaką była Jess. Gdy już dojechaliśmy do szpitala dziewczynę zabrali do jednej z białych sal. Nam kazali czekać na korytarzu. Po pół godziny z sali wyszedł niski mężczyzna z resztką siwych włosów i krzaczastymi wąsiskami.
 - A więc... Dziewczyna straciła dużo krwi i połknęła sporą ilość jakiś tabletek. Robimy jej teraz płukanie żołądka. Niedługo powinna się też przebudzić. Za dwa lub trzy dni jeśli wszystko będzie dobrze możemy ją wypisać do domu. I jeśli jeszcze raz nastąpi podobna sytuacja zalecałbym leczenie.
 - Dziękujemy. - powiedział blondyn i znów opadł na krzesło obok mnie.
- Jesteś zadowolony? Zraniłeś swoją siostrę tak mocno, że nie wiem czy teraz będzie zdolna ci wybaczyć. Jak wy w ogóle mogliście zrobić coś takiego? - spytałem.
 - Nie wiedziałem, że to się tak skończy, myślałem, że Jess jest bardziej wytrwała, że jeszcze nie zakochała się w Lou i, że to nie będzie dla niej tak bolesne. Nie chciałem tego. - powiedział i posmutniał jeszcze bardziej. Teraz po jego twarzy znów spływały słone łzy.
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka godzin. Przez ten czas zdążyli przyjechać Liam z Zaynem. Wyjaśniłem im co się dzieje. Od razu im ulżyło, gdy dowiedzieli się, że Jess niedługo wyjdzie ze szpitala. Ja za to byłem jeszcze bardziej wkurzony na Louisa. Gdy wrócę do domu facet będzie żałował, że w ogóle przyszedł na ten świat.

--------------------------------------------------------------------------------
Hej;) Sorki, że taki krótki, następny na pewno będzie dłuższy. Dzisiaj nie miałam na nic siły. Jestem chora i nic mi się nie chce:( Kto z was ma jeszcze ferie, a kto chodzi do szkoły? Za tydzień powiniem pojawić się następny rozdział. Dziekuje tez za wszystkie miłe komentarze, dzięki wam mam motywację do pisania.