środa, 24 października 2012

Pieć

"Jessica"
Rano, a raczej o świcie obudziło mnie pięciu ktosiów. Louis, Niall, Harry, Zayn i Liam skakali po moim łóżku i  krzyczeli "czas na prezenty, czas na prezenty". Spojrzałam w stronę zegarka, który stał na mojej szafce nocnej. Godzina 6:56, a te dzieciaki nie pozwalają mi w ogóle spać.
 - Wstawaj Jess! - krzyczeli na zmianę. - Wstawaj! Prezenty!
 - Chłopaki, bardzo proszę dajcie mi się wyspać. - powiedziałam cicho i oczy mi się przymknęły.
Zapadł cisza. Dość niepokojąca cisza, ale ja nadal spokojnie leżałam. Chwilę później poczułam jak ktoś podnosi mnie z łóżka i wynosi z pokoju. Momentalnie otworzyłam oczy. Oczywiście to był Lou.
 - Louis postaw mnie na ziemię! - zaczęłam się drzeć, a on dalej spokojnie schodził po schodach. - Lou, masz w tej chwili postawić mnie na dół! - kontynuowałam swoje protesty, ale nie działały.
Chłopak postawił mnie dopiero w salonie. Pod choinką leżała masa prezentów,a moi przyjaciele i rodzice czekali tylko, aż zacznę je im wręczać. Tak, to już tradycja, że ja zaczynam rozdawać prezenty. U nas zawsze było tak, że najmłodszy członek rodziny zaczyna. Gdybym urodziła się w styczniu to Harry by zaczynał. Niestety moje urodziny przypadają na czerwiec. Środek roku. Wzięłam pierwszą lepszą paczkę i zorientowałam się dla kogo miał być ten pakunek. Dla mamy. Wręczyłam jej prezent owinięty w złoty papier. Moja rodzicielka uśmiechnęła się do mnie i zaczęła otwierać swój prezent. Postanowiłam kupić jej nową sukienkę na sylwestra. Narzekał przez cały czas, że nie ma się w co ubrać, więc wpadłam tylko na ten pomysł.
 - Córciu, ona jest cudowna. Na pewno założę ją w sylwestra. - powiedziała mama i posłała w moją stronę kolejny ciepły uśmiech.
Następna paczka była dla Greg'a. Kupiłam mu płytę jego ulubionego zespołu. Nawet nie pamiętam już jak on się nazywa. Mój najstarszy brat był bardzo zadowolony z nowego nabytku. Następne paczki poleciały po kolei do Liam'a, Zayn'a i dziewczyny Greg'a. Potem tata, Louis i Harry. Każdy był zadowolony ze swojego prezentu. Ostatni specjalnie zostawiłam dla Niall'a. Wręczyłam bratu średniej wielkości prezent i czekałam aż go rozpakuje. Gdy ujrzał co dla niego przygotowałam w jego oku pojawiła się łza.
 - Zachowałaś je wszystkie i zrobiłaś to specjalnie dla mnie? - spytał lekko nie dowierzając.
 - Oczywiście głuptasie, że dla ciebie. Zbierałam je przez 10 lat. Ostatnie jest zrobione dwa lata temu, gdy żegnaliśmy się kiedy wyjeżdżałeś z kraju. Miałam jeszcze wtedy brązowe włosy. - powiedziałam i przytuliłam go. Chwilę później prezenty zaczął rozdawać Harry. Ja dostałam torebkę od Chanel. Okropnie mi się spodobała, ale dziwnie mi było z tym, że dostaje tak drogie prezenty. Od Niall'a dostałam gitarę, o której marzyłam od trzech lat. Następny prezent był od Liam'a. Szczerze mówiąc to takie prezenty widziałam tylko w filmach o celebrytach. Przecież ja nie wykorzystam tych kosmetyków do końca życia! Kolejny od Zayn'a. Mulat wręczył mi piękną, sylwestrową sukienkę i dodatki do niej. Muszę przyznać, że znał się na modzie i to bardzo dobrze. Ona była idealna. Domyślam się, że będę wyglądać w niej świetnie. Ostatni z chłopców był Lou. On dał mi piękną bransoletkę.
 - Em.. Lou, mam jedno pytanie. Czy to...
 - Diamenty? Tak. Uznałem, że to będzie najodpowiedniejszy prezent, bo ktoś zdążył ukraść mi jeden pomysł. - powiedział i spojrzał na Harry'ego.
Następne prezenty od Greg'a, jego dziewczyny i rodziców spodobały mi się równie mocno. Zaniosłam wszystkie nowe nabytki do swojego pokoju i ułożyłam je w odpowiednich miejscach. Za mną przyszedł też Louis. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na moim łóżku. Nie patrzałam na niego, a i tak widziałam, że mi się przygląda. Gdy tak układałam nowe rzeczy przeszłam obok szafy z lustrem. Spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam okropnie. Posklejane od tuszu rzęsy, kołtuny we włosach, brzydki, blady kolor skóry i podpuchnięte oczy, a na dokładkę stare, zniszczone dresowe spodnie i biała bokserka z małymi dziurkami w talii. Powinnam jeszcze pospać. Podeszłam do łóżka i walnęłam się na nie. Próbowałam zasnąć, ale ktoś położył się obok mnie i zaczął mnie rozpraszać swoją obecnością.
 - Louis, ja chcę się wyspać. - powiedziałam.
 - A ja chcę się wyspać z tobą. - odpowiedział mi i przytulił mnie do siebie. Co mam do stracenia? Wtuliłam się w niego.
 - Muszę przyznać, że tak jest całkiem wygodnie. - powiedziałam półszeptem i chwilę później już spałam.

 (Kilka godzin potem)
Obudziłam się w ramionach Louis'a. On już nie spał. Bawił się moimi włosami i to mnie właśnie obudziło. Nic nie mówiąc wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam zestaw na dzisiejszy dzień. Następnie udałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i założyłam wcześniej przygotowane rzeczy. Ciężko było zmyć stary tusz do rzęs, ale jakoś dałam radę. Chciałam już wziąć się do nakładanie makijażu, ale usłyszałam pukanie do drzwi łazienki i krzyki Zayn'a.
 - Jess! Możesz mnie wpuścić do łazienki? - spytał
 - A po co? - odkrzyknęłam.
 - Muszę siku, a Harry i Liam siedzą w drugiej zamknięci i grają w karty. Mówią, że to ich zemsta za wczorajsze. - powiedział i oczami wyobraźni widziałam jak skacze w holu.
 - Dokończę makijaż i możesz wejść. - odpowiedziałam i zaczęłam nakładać make-up.
Po piętnastu minutach był gotowy i mogłam wyjść z tej świątyni ciszy i spokoju. Pokusiło mnie żeby zobaczyć, czy chłopcy nadal grają w karty w łazience. Złapałam za klamkę i pociągnęłam ją w dół. Zamknięte.
 - Odejdź Zayn! Nie wpuścimy cię po twój żel do włosów! - krzyknął Liam.
 - Tyle, że to nie Zayn, tylko Jessica! - odkrzyknęłam. - W co gracie?
 - W pokera. Chcesz zagrać z nami? - odpowiedział mi Harry.
 - Jasne, ale wiecie, że musicie mnie wpuścić do środka?
 - Oczywiście, że tak. - powiedział loczek i otworzył przede mną drzwi.

niedziela, 14 października 2012

Cztery

"Jessica"
Siedziałam z Harrym w samochodzie. On był taki miły... Ale przesadził dzisiaj z tym sadzaniem sobie mnie na kolanach... Zaczęłam też zastanawiać się nad uczuciami Louisa do mnie i na odwrót. On był cudowny. Zabawny, przystojny i rozumiał mnie jak nikt inny. Ale był jeden problem. Ja nie chciałam się zakochać. Broniłam się przed tym rękami i nogami. Nie chciałam tego uczucia w moim sercu. Już raz się zakochałam i za dobrze na tym nie wyszłam. Chłopak w którym się zakochałam poprzednio potraktował mnie jak dziewczynę do "zaliczenia". Miałam wtedy 17 lat. Poznałam go na domówce u mojej dobrej koleżanki. Dean sprawiał wrażenie romantyka czekającego na tą jedyną. Dałam się złapać w jego sidła. Poszliśmy na jedną randkę, potem drugą, trzecią, czwartą i piątą. Na szóstą poszliśmy do niego do domu. Jego rodziców nie było. Dean przygotował kolację przy świecach, a potem zaprowadził mnie do siebie do pokoju. Przygotował dla mnie piosenkę. Gdy ją śpiewał, grał na gitarze. Wzruszyłam się. Podeszłam do niego i go pocałowałam. Nasze pocałunki stawały się coraz głębsze. Dean zaczął ściągać ze mnie sukienkę, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Chwilę później byliśmy już bez ubrań i oddawaliśmy się sobie. Rano, gdy się obudziłam Dean'a nie było przy mnie. Zeszłam na dół. Siedział w kuchni i coś jadł.
"- Jeszcze nie ubrana?"
" - Myślałam, że poranek też spędzimy razem."
 "- Żartujesz? Ubieraj się i spadaj. Zrywam z tobą. Byłem z tobą tylko dla poprzedniej nocy."
Pamiętam, że wtedy coś we mnie pękło. Czułam się wykorzystana. Wybiegłam z domu Dean'a i dokładnie tego samego dnia poznałam Matt'a.On zniszczył moje życie do końca. Spędziłam z nim siedem miesięcy. Siedem miesięcy, których okropnie żałuję.Właśnie wjeżdżałam na parking. Przy wejściu do galerii stała kobieta. Brązowe loki opadały jej na plecy, a zielone oczy były pełne inteligencji. Jej skóra była mlecznobiała. Szczerze mówiąc, to zazdrościłam jej urody. Wysiedliśmy z samochodu. Harry podszedł do kobiety i uściskał ją.
 - Cześć Kate. Całe szczęście, że się zgodziłaś. Siostra Niall'a nie wiedziała o naszym przybyciu i nie kupiła nam prezentów. - wyjaśnił Harry.
- Wyłączyłam już alarmy, więc możecie się spokojnie obsłużyć. Jeśli będziecie chcieli już iść to przyjdźcie do mojego biura. I nalegam żebyś wzięła potrzebne ci rzeczy w prezencie. Możesz być pewna, że nie poniesiesz żadnych konsekwencji. - powiedziała i wpuściła nas do wielkiej, pustej i ciemnej hali.
Szliśmy tak i szliśmy. W końcu dotarliśmy do sklepu w którym kupię prezent dla Lou. Weszłam z Harrym do środka i zaczęłam szukać odpowiedniego rozmiaru. Za mały, za duży, dużo za duży, za mały, dużo za mały i... wreszcie znalazłam.  Myślę, że Louisowi się spodoba.
 - Lou będzie zadowolony z tego prezentu. On uwielbia paski, ale skąd ty to wiesz? - spytał Hazza.
 - Przeszukiwałam dzisiaj jego walizkę. Miał chyba z dziesięć bluzek w paski. - wyjaśniłam.
 - Wiesz co? Pomyślałem sobie, że chyba kupię mu kilka par bokserek. - powiedział Harry z miną myśliciela.
 - Wiesz, że masz rację. W końcu skończyłoby się na tym, że to ty zostałbyś bez bielizny. - powiedziałam i wyszłam ze sklepu.
Gdy Harry poszedł do sklepu z bielizną poszłam po prezent dla niego. Nie miałam na początku pojęcia co mu kupić. Ostatecznie zdecydowałam się na płytę Coldplay. Gdzieś czytałam, że lubi ten zespół, a czy jest to prawda nie wiem. Przekonam się rano. Gdy skończyłam kupować rzeczy dla reszty, zaczęłam szukać Harry'ego. W sklepie z bielizną już go nie było. Usiadłam przy fontannie i patrzyłam na wodę wylatującą z dużego kamiennego delfina. Doszłam do wniosku, że w nocy wygląda to na prawdę pięknie. Przypomniały mi się wspólne chwilę z moją przyjaciółką spędzone przy tej fontannie. Lubiłyśmy tu przesiadywać, bo poza nami nikt nie zbliżał się na tak bliską odległość do wody. Każdy bał się, że przemoczy sobie nowe ubrania. Ostatni raz byłam tutaj z nią pół roku temu. Tak, teraz już jej nie ma. Przedawkowała i już nic nie dało się zrobić. Jej chłopak zadzwonił do mnie w środku nocy zapłakany. Przyjechałam tam natychmiast i płakałam nad martwym ciałem przyjaciółki razem z Davidem. A wiecie co jest najgorsze? To, że wszystko co złe przydarzyło mi się w jednym tygodniu. Wyznanie nie szczerego uczucia Dean'a, spotkanie Matt'a i śmierć Alex. Z moich oczu znowu pociekły łzy. Nagle ktoś zakrył mi oczy dłońmi. Nie było filozofią odgadnąć kto to. Harry. Wpadłam na pewien pomysł. Podniosłam obie ręce do dłoni Harry'ego, które znajdowały się na moich oczach. Niby czułym gestem złapałam za nie, a potem pociągnęłam tak, żeby chłopak znalazł się w fontannie.
 - Niespodzianka!- powiedziałam.
 - Dzięki, a teraz choć się przytulić do kolegi.- powiedział i cały mokry zaczął mnie gonić.
Uciekałam gdzie się da. Po chwili zastanowienia wbiegłam do jednego ze sklepów. Chowałam się między wieszakami i sprawdzałam czy nigdzie nie ma mojego mokrego towarzysza. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu  w biodrach. Wystraszona krzyknęłam ze strachu na cały głos. Ten "ktoś" odwrócił mnie twarzą do siebie i... pocałował. Był przy tym bardzo zdecydowany. Oderwałam się od niego.
 - Harry, proszę cię nie rób tego więcej. - powiedziałam i odeszłam od niego.
Poszłam w stronę fontanny i wzięłam wszystkie zakupione dzisiejszej nocy rzeczy.Wyszłam z Galerii i udałam się w stronę samochodu. Przeliczyłam się. Harry dogonił mnie szybciej niż myślałam. Sądziłam, że zdążę wsiąść w samochód i odjechać bez niego. Jazda z nim w samochodzie będzie udręką. Oboje bez słowa weszliśmy do auta. Połowę drogi przebyliśmy w milczeniu. Dopiero potem się zaczęło.
 - Mogę wiedzieć dlaczego nie pozwoliłaś kontynuować mi pocałunku? - spytał.
 - Mam być szczera? - upewniłam się, na co on tylko skinął głową. - Przez zaangażowanie się w pocałunek mogłabym się zakochać. Nie chcę tego. Nie chce się zakochać, bo boję się odrzucenia i wykorzystania. Zdarzyło mi się to kiedyś i nie chcę powtarzać sytuacji. - wyjaśniłam.
 - Ja mogę ci obiecać, że cię nie skrzywdzę. Przy mnie będziesz się czuła jak księżniczka. Zrobię dla ciebie wszystko. - powiedział.
 - Harry, przykro mi, ale nie chcę na razie wchodzić w żaden związek. Do tego znamy się nie cały dzień! - powiedziałam lekko zdenerwowana.
 - Mogę czekać. Dla ciebie.  powiedział i uśmiechnął się smutno.
Gdy dojechaliśmy do domu usiadłam w kuchni żeby zapakować prezenty. Harry już od pół godziny spał u siebie. Zachciało mi się jeść, więc otworzyłam lodówkę. Obejrzałam zawartość i w końcu zdecydowałam się na zwykłą kanapkę. Wyjęłam potrzebne rzeczy i zaczęłam przygotowywać posiłek. Gdy kończyłam przygotowywać czwartą kanapkę usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Jestem pewna, że to Niall. Zawsze gdy się zbliża do najpierw go słychać, a potem widać. Miałam rację. Po jakiś trzydziestu sekundach w drzwiach pojawił się mój zaspany brat. Postanowiłam przygotować jeszcze dwie kanapki, bo pewnie on też jest głodny. Hmmm.. jak zawsze zresztą. Pod tym względem jestem taka sama jak on. Też jestem wiecznie głodna.
 - Co ty robisz o tej godzinie w kuchni? - spytał zaspanym głosem Niall.
 - Kanapki. - odpowiedziałam krótko. - Chcesz? - spytałam i poklepałam krzesło obok siebie.
 - Jasne. Możemy pogadać? - powiedział zajadając kanapkę.
 - O czym?
 - Mam kilka pytań i nie wiem, czy nie wkurzysz się na mnie znowu. - wyjaśnił.
 - Wal śmiało. - zachęciłam go. - Przecież już bardziej nie mogę się gniewać.
 - Pytanie numer jeden: co się stało z twoimi brązowymi włosami? Pytanie numer dwa: dlaczego się tak na mnie gniewasz? I pytanie numer trzy czy przyjmiesz przeprosiny od brata?
 - Odpowiedź na pytanie numer jeden : przefarbowałam się na blond, bo wtedy bardziej przypominam ciebie. Odpowiedź na pytanie numer dwa : gniewam się na ciebie, bo zacząłeś mnie ignorować, gdy stałeś się sławny. To cię zmieniło. I odpowiedź na pytanie numer trzy: muszę ci wybaczyć, bo w końcu będę z tobą mieszkać. - odpowiedziałam i przytuliłam go.
Następną godzinę spędziliśmy na rozmowie i pakowaniu reszty prezentów. Potem poszłam do swojego pokoju i wreszcie zasnęłam. Miałam wrażenie, że ten dzień trwał wieczność.

niedziela, 7 października 2012

Trzy

"Niall"
Rodzice mieli ciekawy pomysł, ale ja od początku wiedziałem, że Jess nie będzie zadowolona. Gdy jej to oznajmili, ona po prostu wybiegła z domu. Chwilę po niej z budynku wyszedł Louis. Powiedział, że z nią pogada. W sumie to on dogadywał się z nią lepiej niż ktokolwiek inny. Ona się przed nim otworzyła. Żałowałem, że nie jestem już tak blisko z moją siostrzyczką. Wstałem od stołu i poszedłem do kuchni. Chciałem podejść do lodówki, wyjąć mleko, usiąść z nim na blacie i patrzeć w okno. Gdy byłem dzieckiem zawsze tak robiłem, gdy kłóciłem się z Jess. Właśnie patrzałem w okno. Widziałem jakąś parę siedzącą na kamieniu i całującą się. Szczęścia im życzę. Ale... chwila to Lou i... Jessica?! Wyplułem mleko prosto na ścianę. Jak Louis może całować moją młodszą siostrę? A ona? Czemu nie protestuje? No ludzie WTF? Zerwałem się z miejsca, ale nie poszedłem do nich. Postanowiłem, że poczekam u mnie w pokoju. Na początku z nim pogadam, a jeśli nie poskutkuje to... Nie wiem co zrobię. Przecież nie pobiję przyjaciela!

"Jessica"
Znowu to samo, tylko, że teraz czułam się jeszcze mniejsza i jeszcze bardziej bezpieczna. Takie cudowne uczucie. Ja chyba zwariowałam. Powinnaś się od niego oderwać i zapomnieć o tej sytuacji. Tak mówił mi rozsądek, ale nie chciałam go słuchać. Było mi tak ciepło, a w brzuchu czułam motylki. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Po pewnym czasie oderwaliśmy się od siebie.      
 - Dzięki. - bąknęłam tylko.
 - Do usług. - powiedział wesoło.- To jedziesz z nami?
 - A czy mam jakikolwiek wybór? To reszta zadecydowała za mnie. - powiedziałam i zatrzęsłam się z zimna.
 - Wiesz, że będziesz musiała porozmawiać z Niallem? Na serio mu na tobie zależy.
 - Wiem i zrobię to. - powiedziałam i uśmiechnęłam się ślicznie.
 - Mogę wiedzieć kiedy? - spytał  Lou.
 - Jutro, a może jeszcze dzisiaj. Chociaż mam pewność, że wszystko pójdzie jak po maśle to jestem przerażona.  - wyjaśniłam.
 - Aaaa..... To może pójdziemy już do domu i oznajmisz wszystkim wesołą nowinę! - powiedział entuzjastycznie.
Tak właśnie zrobiliśmy. Weszliśmy do domu i powiedziałam wszystkim jak cudownie Lou na mnie wpłynął. Oczywiście ominęłam fakt, że się całowaliśmy. Cała piątka siedzących tam osób się ucieszyła. Brakowało mi w tym gronie jednej. Gdzie jest do cholery Niall? Nie chciało mi się go teraz szukać, więc po prostu usiadłam znowu przy stole i cieszyłam się wigilią. Po skończonej wieczerzy wszyscy udali się do swoich pokoi, a ja pomogłam mamie zanieść wszystko co zostało do kuchni. Następnie zaczęłam myć naczynia, a moja rodzicielka wkładała do lodówki wszystkie potrawy. Widziałam, że chce się mnie o coś zapytać, ale nie wie jak. To pytanie zaczęło ją chyba rozsadzać, więc ja zaczęłam rozmowę.
 - Jeśli chcesz się o coś spytać, to się nie krępuj. W końcu jesteśmy rodziną. - powiedziałam.
 - Tak, wiem skarbie, ale mam takie przeczucie, że zdenerwujesz się jak zadam to pytanie. - powiedziała i uśmiechnęła się.
 - Obiecuję, że nie wybuchnę. - przyrzekłam.
 - Czy podoba ci się Louis? - zaniemówiłam i zacisnęłam dłoń na ostrzu noża, który właśnie trzymałam.
 - Ał...! Ale boli. - powiedziałam i wyjęłam dłoń z wody, która była już czerwona. Musiałam krzyknąć na tyle głośnie, że wszyscy zbiegli na dół zobaczyć co się dzieje. Louis i Niall od razu do mnie podbiegli z wodą utlenioną i bandażem.
 - Bardzo boli, córciu? - spytała mama, która stała za chłopcami, bo ona mdleje na widok krwi.
 - Odrobinę. Ale cóż... Chyba mój brat i Lou skończyli medycynę. Zobaczcie jak się wczuli, a ta powaga na ich twarzy? - zażartowałam.
 - Skoro ma siłę, żeby z nas żartować to znaczy, że to nic poważnego. - stwierdził Niall, a Louis pokiwał głową i spojrzał na mnie z czułością.
Krew cały czas ciekła z mojej dłoni. Właśnie stanął za mną Harry. On chyba też nie znosi za dobrze widoku krwi, bo właśnie... zemdlał. No trudno się mówi. Jak chłopaki skończą opatrywać moją rękę, to go ocucę. Zaczęłam liczyć minuty. Dwie, pięć, dziewięć, piętnaście...
 - Gotowe. - powiedział Niall i poszedł do swojego pokoju. Zerwałam się z miejsca i chciałam za nim pobiec. Ruszyłam w stronę schodów i potknęłam się o coś. Stop! Muszę sprostować potknęłam się o kogoś.Zapomniałam o Harrym. Podeszłam do szafki, która znajdowała się pod zlewem i wyjęłam z niej wiadro. Następnie nalałam do niego wody, podeszłam do Harry'ego i wylałam na niego zawartość wiadra. Zerwał się z miejsca jak oparzony. Jego mina była bezcenna, a pierwsza wypowiedź po tej pobudce jeszcze bardziej.
 - Jessica Ashley Horan, szykuj się na zemstę Styles'a. Popsułaś mi fryzurę! Co ty zrobiłaś z moimi włosami?- spytał zrozpaczony.
 - Ja tylko wylałam na ciebie wodę. Nic wielkiego się nie stało, a nawet mogę pomóc ci naprawić twoje loczki. - powiedziałam słodko, a wszyscy wybuchli śmiechem
 - Więc... proszę za mną. - powiedział Harry i zaprowadził mnie do pokoju, który teraz zajmował z Zaynem. 
Loczek usiadł na krześle, ale wcześniej przygotował rzeczy godne profesjonalnego salonu fryzjerskiego. Zaczęłam naprawiać szkody wyrządzone wodą. Byłam ciekawa po co mam mu układać te włosy skoro resztę wieczoru też pewnie spędzi w domu. Ciekawa jestem co dostanę jutro w prezencie od rodziców. Przerwałam wszystkie czynności związane z włosami Harry'ego, bo uświadomiłam sobie, że nie mam dla niego i reszty zespołu prezentu.
 - Coś się stało? - spytał loczek.
 - Tak, właśnie uświadomiłam sobie, że nie mam dla ciebie, Louis'a, Liam'a i Zayn'a prezentu. - przyznałam się.
 - A dla Niall'a masz? - upewnił się.
 - Tak mam dla niego prezent co roku. Zawszę liczę na to, że przyjedzie na święta, więc jestem zaopatrzona.
 - Więc, nie ma problemu. Ale skoro zależy ci na podarowaniu nam prezentów to mam dla ciebie propozycję. - powiedział i uśmiechnął się cwaniacko. - Co byś powiedziałam na mały, nocny wypad do centrum handlowego?
 - Wszystkie sklepy są zamknięte. Nie kupię już nic na ostatnią chwilę. - powiedziałam zawiedziona i kończyłam fryzurę chłopaka.
 - Jessica, czy ty wiesz kim ja jestem? Jestem dobrym kumplem właścicielki pewnej Galerii Handlowej. Jak do niej zadzwonię, to wpuści nas do niej i będziesz mogła kupić nam te prezenty. - wyjaśnił, a ja od razu rozpromieniałam.
 - Dzięki. - powiedziała i uściskałam go.
Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w to. Gdy skończyłam była godzina 21:38. Całe szczęście, że Lou spał, gdy się przebierałam i wymykałam z pokoju. Poszłam pod sypialnię, którą zajmował Harry i Zayn. Zastanawiałam się, czy zapukać, czy może nie. Zdecydowałam, że po prostu wejdę. Rozejrzałam się po pokoju. Zayn spał już w jednym z łóżek, a Harry siedział przy laptopie. Był tyłem do mnie, więc mogłam go zaskoczyć. Cóż... ciężko cicho przemieszczać się po pokoju w takich butach, ale jakoś dotarłam do mojego celu. Zakryłam chłopakowi oczy dłońmi.
 - Hej, Jess. - powiedział, po czym szybko odwrócił się do mnie na obrotowym krześle i posadził sobie mnie na kolanach. Spojrzałam w jego hipnotyzujące oczy. Były równie piękne, co paczadełka Louis'a.
 - Może powiesz mi czy dobrze wyglądam? - powiedziałam i oderwałam się od niego.
 - Będzie ciemno. - zgromiłam go wzrokiem. - A tak na serio, to wyglądasz cudownie, ale nie rozumiem po co się tak odstawiłaś, skoro będziemy tam sami.- powiedział.
 - Lubię dobrze wyglądać. - sprostowałam.
Po tych słowach pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi. Pięć minut później byliśmy już w moim samochodzie.