niedziela, 7 października 2012

Trzy

"Niall"
Rodzice mieli ciekawy pomysł, ale ja od początku wiedziałem, że Jess nie będzie zadowolona. Gdy jej to oznajmili, ona po prostu wybiegła z domu. Chwilę po niej z budynku wyszedł Louis. Powiedział, że z nią pogada. W sumie to on dogadywał się z nią lepiej niż ktokolwiek inny. Ona się przed nim otworzyła. Żałowałem, że nie jestem już tak blisko z moją siostrzyczką. Wstałem od stołu i poszedłem do kuchni. Chciałem podejść do lodówki, wyjąć mleko, usiąść z nim na blacie i patrzeć w okno. Gdy byłem dzieckiem zawsze tak robiłem, gdy kłóciłem się z Jess. Właśnie patrzałem w okno. Widziałem jakąś parę siedzącą na kamieniu i całującą się. Szczęścia im życzę. Ale... chwila to Lou i... Jessica?! Wyplułem mleko prosto na ścianę. Jak Louis może całować moją młodszą siostrę? A ona? Czemu nie protestuje? No ludzie WTF? Zerwałem się z miejsca, ale nie poszedłem do nich. Postanowiłem, że poczekam u mnie w pokoju. Na początku z nim pogadam, a jeśli nie poskutkuje to... Nie wiem co zrobię. Przecież nie pobiję przyjaciela!

"Jessica"
Znowu to samo, tylko, że teraz czułam się jeszcze mniejsza i jeszcze bardziej bezpieczna. Takie cudowne uczucie. Ja chyba zwariowałam. Powinnaś się od niego oderwać i zapomnieć o tej sytuacji. Tak mówił mi rozsądek, ale nie chciałam go słuchać. Było mi tak ciepło, a w brzuchu czułam motylki. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Po pewnym czasie oderwaliśmy się od siebie.      
 - Dzięki. - bąknęłam tylko.
 - Do usług. - powiedział wesoło.- To jedziesz z nami?
 - A czy mam jakikolwiek wybór? To reszta zadecydowała za mnie. - powiedziałam i zatrzęsłam się z zimna.
 - Wiesz, że będziesz musiała porozmawiać z Niallem? Na serio mu na tobie zależy.
 - Wiem i zrobię to. - powiedziałam i uśmiechnęłam się ślicznie.
 - Mogę wiedzieć kiedy? - spytał  Lou.
 - Jutro, a może jeszcze dzisiaj. Chociaż mam pewność, że wszystko pójdzie jak po maśle to jestem przerażona.  - wyjaśniłam.
 - Aaaa..... To może pójdziemy już do domu i oznajmisz wszystkim wesołą nowinę! - powiedział entuzjastycznie.
Tak właśnie zrobiliśmy. Weszliśmy do domu i powiedziałam wszystkim jak cudownie Lou na mnie wpłynął. Oczywiście ominęłam fakt, że się całowaliśmy. Cała piątka siedzących tam osób się ucieszyła. Brakowało mi w tym gronie jednej. Gdzie jest do cholery Niall? Nie chciało mi się go teraz szukać, więc po prostu usiadłam znowu przy stole i cieszyłam się wigilią. Po skończonej wieczerzy wszyscy udali się do swoich pokoi, a ja pomogłam mamie zanieść wszystko co zostało do kuchni. Następnie zaczęłam myć naczynia, a moja rodzicielka wkładała do lodówki wszystkie potrawy. Widziałam, że chce się mnie o coś zapytać, ale nie wie jak. To pytanie zaczęło ją chyba rozsadzać, więc ja zaczęłam rozmowę.
 - Jeśli chcesz się o coś spytać, to się nie krępuj. W końcu jesteśmy rodziną. - powiedziałam.
 - Tak, wiem skarbie, ale mam takie przeczucie, że zdenerwujesz się jak zadam to pytanie. - powiedziała i uśmiechnęła się.
 - Obiecuję, że nie wybuchnę. - przyrzekłam.
 - Czy podoba ci się Louis? - zaniemówiłam i zacisnęłam dłoń na ostrzu noża, który właśnie trzymałam.
 - Ał...! Ale boli. - powiedziałam i wyjęłam dłoń z wody, która była już czerwona. Musiałam krzyknąć na tyle głośnie, że wszyscy zbiegli na dół zobaczyć co się dzieje. Louis i Niall od razu do mnie podbiegli z wodą utlenioną i bandażem.
 - Bardzo boli, córciu? - spytała mama, która stała za chłopcami, bo ona mdleje na widok krwi.
 - Odrobinę. Ale cóż... Chyba mój brat i Lou skończyli medycynę. Zobaczcie jak się wczuli, a ta powaga na ich twarzy? - zażartowałam.
 - Skoro ma siłę, żeby z nas żartować to znaczy, że to nic poważnego. - stwierdził Niall, a Louis pokiwał głową i spojrzał na mnie z czułością.
Krew cały czas ciekła z mojej dłoni. Właśnie stanął za mną Harry. On chyba też nie znosi za dobrze widoku krwi, bo właśnie... zemdlał. No trudno się mówi. Jak chłopaki skończą opatrywać moją rękę, to go ocucę. Zaczęłam liczyć minuty. Dwie, pięć, dziewięć, piętnaście...
 - Gotowe. - powiedział Niall i poszedł do swojego pokoju. Zerwałam się z miejsca i chciałam za nim pobiec. Ruszyłam w stronę schodów i potknęłam się o coś. Stop! Muszę sprostować potknęłam się o kogoś.Zapomniałam o Harrym. Podeszłam do szafki, która znajdowała się pod zlewem i wyjęłam z niej wiadro. Następnie nalałam do niego wody, podeszłam do Harry'ego i wylałam na niego zawartość wiadra. Zerwał się z miejsca jak oparzony. Jego mina była bezcenna, a pierwsza wypowiedź po tej pobudce jeszcze bardziej.
 - Jessica Ashley Horan, szykuj się na zemstę Styles'a. Popsułaś mi fryzurę! Co ty zrobiłaś z moimi włosami?- spytał zrozpaczony.
 - Ja tylko wylałam na ciebie wodę. Nic wielkiego się nie stało, a nawet mogę pomóc ci naprawić twoje loczki. - powiedziałam słodko, a wszyscy wybuchli śmiechem
 - Więc... proszę za mną. - powiedział Harry i zaprowadził mnie do pokoju, który teraz zajmował z Zaynem. 
Loczek usiadł na krześle, ale wcześniej przygotował rzeczy godne profesjonalnego salonu fryzjerskiego. Zaczęłam naprawiać szkody wyrządzone wodą. Byłam ciekawa po co mam mu układać te włosy skoro resztę wieczoru też pewnie spędzi w domu. Ciekawa jestem co dostanę jutro w prezencie od rodziców. Przerwałam wszystkie czynności związane z włosami Harry'ego, bo uświadomiłam sobie, że nie mam dla niego i reszty zespołu prezentu.
 - Coś się stało? - spytał loczek.
 - Tak, właśnie uświadomiłam sobie, że nie mam dla ciebie, Louis'a, Liam'a i Zayn'a prezentu. - przyznałam się.
 - A dla Niall'a masz? - upewnił się.
 - Tak mam dla niego prezent co roku. Zawszę liczę na to, że przyjedzie na święta, więc jestem zaopatrzona.
 - Więc, nie ma problemu. Ale skoro zależy ci na podarowaniu nam prezentów to mam dla ciebie propozycję. - powiedział i uśmiechnął się cwaniacko. - Co byś powiedziałam na mały, nocny wypad do centrum handlowego?
 - Wszystkie sklepy są zamknięte. Nie kupię już nic na ostatnią chwilę. - powiedziałam zawiedziona i kończyłam fryzurę chłopaka.
 - Jessica, czy ty wiesz kim ja jestem? Jestem dobrym kumplem właścicielki pewnej Galerii Handlowej. Jak do niej zadzwonię, to wpuści nas do niej i będziesz mogła kupić nam te prezenty. - wyjaśnił, a ja od razu rozpromieniałam.
 - Dzięki. - powiedziała i uściskałam go.
Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w to. Gdy skończyłam była godzina 21:38. Całe szczęście, że Lou spał, gdy się przebierałam i wymykałam z pokoju. Poszłam pod sypialnię, którą zajmował Harry i Zayn. Zastanawiałam się, czy zapukać, czy może nie. Zdecydowałam, że po prostu wejdę. Rozejrzałam się po pokoju. Zayn spał już w jednym z łóżek, a Harry siedział przy laptopie. Był tyłem do mnie, więc mogłam go zaskoczyć. Cóż... ciężko cicho przemieszczać się po pokoju w takich butach, ale jakoś dotarłam do mojego celu. Zakryłam chłopakowi oczy dłońmi.
 - Hej, Jess. - powiedział, po czym szybko odwrócił się do mnie na obrotowym krześle i posadził sobie mnie na kolanach. Spojrzałam w jego hipnotyzujące oczy. Były równie piękne, co paczadełka Louis'a.
 - Może powiesz mi czy dobrze wyglądam? - powiedziałam i oderwałam się od niego.
 - Będzie ciemno. - zgromiłam go wzrokiem. - A tak na serio, to wyglądasz cudownie, ale nie rozumiem po co się tak odstawiłaś, skoro będziemy tam sami.- powiedział.
 - Lubię dobrze wyglądać. - sprostowałam.
Po tych słowach pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi. Pięć minut później byliśmy już w moim samochodzie.

2 komentarze: