"Jessica"
Obudziło mnie głośnie pukanie do drzwi i krzyki Louisa.
- Wpuść mnie! Chciałbym się ubrać do kolacji wigilijnej, a w ręczniku to nie wypada przyjść. - ciągnął po drugiej stronie drzwi. Zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Moim oczom ukazał się muskularny tors mojego współlokatora. Stał przede mną w samym ręczniku. Właściwie to teraz byliśmy kwita. On też widział mnie pół nagą. No bo ręcznik to raczej nie zalicza się do ubrania. Przepuściłam go i sama podeszłam do wielkiej szafy skrywającej wszystkie moje ubrania. Wybrałam sobie zestaw na kolację i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy. Mogłam powiedzieć, że wyglądałam idealnie. Przed łazienką stały jeszcze dwie osoby. O ile się nie mylę do Liam i lokowaty.
- Jest jeszcze jedna łazienka. Dlaczego obaj stoicie przed tą? - spytałam ich.
- Bo Zayn okupuje drugą. - odpowiedział Liam i tym samym przeoczył okazję, aby wejść jako pierwszy do łazienki.Zaśmiałam się pod nosem, gdy zobaczyłam załamaną minę Liama. Przeszłam przez korytarz i zeszłam po schodach do jadalni. Na stole był biały obrus, w kącie stała duża choinka przyozdobiona bombkami, łańcuchami i lampkami w różnych kolorach. Było tam po prostu ślicznie. Na łóżku siedzieli moi rodzice i o czymś rozmawiali. Chciałam już wyjść, ale usłyszałam moją mamę.
- Jak my jej to powiemy? Przecież ona jest całkowicie nastawiona przeciwko niemu. Pewnie nas za to znienawidzi. - powiedziała moja rodzicielka.
- Przestań. Może dobrze jej to zrobi. Na pewno się pogodzą i wreszcie będziemy jak normalna, zgodna rodzina. Mogę się założyć, że nasza córka zmądrzeje i wreszcie przestanie się buntować.
- Przestań tak mówić, Bobby. Wiesz, że Jessie to dobre dziecko. Po prostu brakowało jej brata. - miło, że mama mnie broni, ale nadal nie rozumiem o co chodzi. Postanowiłam, że pójdę do siebie do pokoju i tam nad tym pomyśle. Otworzyłam drzwi i zastałam Louisa bez majtek.
- O mój Boże! - krzyknęłam i odwróciłam się do niego plecami. - Możesz mi powiedzieć dlaczego przez pół godziny założyłeś tylko koszulę? - spytałam.
- Bo nie mogę znaleźć majtek! Widziałaś je może?
- W walizce ich nie ma? - upewniłam się
- Pięć razy szukałem, a jestem pewien, że je zabrałem. - powiedział Lou.
- Weź się czymś zakryj i ja ich poszukam. - powiedziałam i po chwili odwróciłam się do Louisa.
Podeszłam do jego walizki i zaczęłam w niej szperać. Z dziesięć bluzek w paski, album ze zdjęciami, nie wiem ile par spodni, skarpetki w...renifery, ale ani śladu majtek. Dla pewności otworzyłam drugą kieszeń. Wsadziłam do niej rękę i wyjęłam.... marchewkę? Czy to był jakiś żart? Marchewka, a nawet kilkadziesiąt marchewek?
- Przykro mi, ale bielizny brak. - oznajmiłam.
- Zawołaj Niall'a. Mamy podobne rozmiary, a jestem pewien, że on mi pożyczy jedną parę.
- Nie zawołam go. Nie życzę sobie żeby ten człowiek przebywał w moim pokoju. - powiedziałam stanowczo i obdarzyłam Louisa nie miłym spojrzeniem.
- "Ten człowiek" to twój brat. Zależy mu na tobie i cierpi, gdy mówisz, że go nienawidzisz. Wiesz jak on bardzo się cieszył na spotkanie z tobą? Przez cały poprzedni tydzień gadał tylko o tym. Myślał, że ucieszysz się gdy go zobaczysz. - Lou walnął nie złą przemowę.
- Wiesz co? Mi też na nim zależy, ale nie wiesz jak to jest, gdy ważna dla ciebie osoba zaczyna się od ciebie oddalać. Zaczyna cię ignorować, a chwilę potem nie wiesz już czy człowiek, którego widzisz to wciąż ten sam osobnik. Nie masz pojęcia jak cholernie bolało mnie rozstanie z moim bratem. On zawsze był dla mnie wzorem. ZAWSZE chciałam być taka jak on. Teraz wszystko się zmieniło... Ja się zmieniłam i on się zmienił. Koniec tematu. Już nigdy nie będzie tak samo. - z mojego oka poleciała łza. Usiadłam obok Louisa, a on objął mnie ramieniem. Teraz czułam się taka mała i bezpieczna. Stop! Jessica, opanuj się. Ty się nie możesz zakochać.
- Wiesz... może gdybyś miał na sobie spodnie wyglądałoby to normalniej. - powiedział ktoś, kto stał teraz w drzwiach. Harry... Od razu odskoczyłam od Louisa. Zaśmiałam się. Musiało to rzeczywiście wyglądać co najmniej dziwnie.- Tak poza tym, to zgadzam się z Lou. Powinnaś przyjąć jego przeprosiny, albo nawet sama go przeprosić za to, że powiedziałaś, że go nienawidzisz. Cholernie mu na tobie zależy. W końcu jesteś jego "małą siostrzyczką". - dokończył lokowaty.
- Dzieci, zejdźcie na kolacje! - krzyknęła mama z dołu. W tym samym momencie Harry rzucił w stronę Louisa kawałek zwiniętego materiału. Okazało się, że to bokserki. Paskowaty już nawet nie zwrócił uwagi na to czy ktoś jest z nim w pokoju. Odwinął ręcznik, którym się zakrył i założył białe bokserki. Potem szybko wciągnął spodnie i zeszliśmy na dół. Stół był zastawiony różnymi potrawami. W tym roku było ich trochę więcej, bo mieliśmy jeszcze gości. Usiedliśmy wszyscy razem przy stole. Dziwiłam się, że Zayn spędza z nami święta. W końcu on ich nie obchodzi. Jest innej religii. Nie żebym była uprzedzona. Wręcz przeciwnie, to mnie do niego przyciągało. Chciałam poznać go bliżej, bo był taki spokojny i skryty. Czułam, że naprawdę jest kimś innym, a ja głupia chciałam przekonać się kim. Szkoda, że nie zgodziłam się go wtedy pocałować... Stop! Przecież nie mogę się zakochać. Znowu ta sama sytuacja co z paskowatym. Czemu oni są tacy pociągający? Koniec myślenia o tych chłopakach. Teraz mój mózg przeskoczył na rozmyślania o rozmowie rodziców. Gdzie oni chcieli mnie wysłać i co ma do tego Niall? Czemu tata już nie mówi o mnie "moja córcia"? Przecież nie mogłam zmienić się tak bardzo, a jeśli nawet to jego uczucia do mnie nie powinny się zmienić. Dobrze wie, że pomimo mojej zmiany nadal kocham jego i mamę tak samo. Nie wiedziałam dlaczego zaczęłam myśleć o tym właśnie teraz. Czy to mój brat tak na mnie działał? Cóż... teraz, gdy Niall jest w domu czuję się tak jakby ktoś zwrócił mi część mojego serducha i umocował znowu na swoim miejscu.Dziwne, ale prawdziwie.
- Jessica, mamy dla ciebie ważną wiadomość. - zaczął tata. - Wiemy, że możesz być nie zadowolona, ale sądzimy, że tak będzie dla wszystkich najlepiej.
- Możesz przejść do rzeczy? Chce wiedzieć czy mam zacząć już krzyczeć, czy może się powstrzymać. - powiedziałam.
- Wyprowadzasz się do brata. - powiedziała mama, a ja zaniemówiłam. - Zamieszkasz z Niallem. I wolę cię teraz uprzedzić niż żebyś miała dowiedzieć się za tydzień gdy już będziesz wyjeżdżać. - dokończyła.
Nie mogłam wydobyć z siebie najcichszego dźwięku, więc po prostu wstałam z miejsca i odeszłam od stołu. Zanim wyszłam z domu zdążyłam chwycić tylko paczkę papierosów i zapalniczkę. Całe szczęście nikt tego nie widział. Tym razem nie szłam aż do parku. Przeszłam się po prostu na drugą stronę ulicy i usiadłam na kamieniu pod wielkim dębem. Odpaliłam papierosa. Delikatnie się uspokoiłam, ale nadal nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Oni mnie wyganiają z domu? Nie wiem jak reszta to odbiera, ale ja właśnie w ten sposób.Czemu wszyscy chcą żebym za wszelką cenę pogodziła się z Niallem? To jest nie normalne.Z moich oczu znowu pociekły łzy. Teraz był tam po prostu wodospad. Ostatnio tak ryczałam, gdy Niall miał wyjechać, a teraz płaczę bo mam z nim zamieszkać. Rzeczywiście nie normalne. Nagle ktoś objął mnie ramieniem. Z początku zastanawiałam się czy strącić tą łapę, ale poznałam zapach. Louis. Ostatecznie wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać jeszcze głośniej.
- Ciii... Spokojnie. Przecież to, że zamieszkasz z piątką chłopaków nie jest chyba takie straszne. Nawet nie nakrzyczę na ciebie, dlatego, że palisz. Pamiętaj, że gdyby coś się działo zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem Louis, ale ja boję się tego, że teraz będę musiała spędzać z Niallem całe dnie i prędzej, czy później będę musiała z nim porozmawiać o tym co się ze mną dzieje. Nie chcę żeby mój brat dowiedział się o tym, że palę. Nie chcę też wyjść na słabą i wyjawić mu tego jak bardzo mi go brakowało. - powiedziałam cicho i spojrzałam prosto w oczy Louisa. Były takie cudowne. Chyba się w nich utopiłam. Nasze twarze dzieliły już milimetry i.... złączyliśmy się w pocałunku.
Jessica jest pełna skrajności, ona sama nie wie, czego tak na prawdę chce. Powinna zadać sobie to pytanie już dawno temu, bo nic dobrego z tego nie wynika. Rani innych i na dodatek siebie. Dość prędko zmieniła opinię na temat Zayna i jeszcze ten pocałunek z Louisem (który jest MEGA bezwstydny!)... No nie wiem, akacja się za szybko toczy jak dla mnie, bo to dopiero drugi rozdział, ale może mi się tylko wydaję i majaczę w gorączce XDD Także pozdrawiam i życzę dużo weny! :) ♥
OdpowiedzUsuńhttp://skip-the-sky.blogspot.com